Garść porad domowych czyli z cyklu przypadki młodej gospodyni

0

Nieszczęścia chodzą parami.  Na weekend wizytę zapowiedziała teściowa, a w piątek po południu gotując obiad przypalasz garnek. Ba nie jest to zwykły garnek, tylko to ten cudowny, wspaniały, super nowoczesny i jakże drogi (tak zgadłeś czytelniku), który sprezentowała kochana Mamusia. I co teraz, zadajesz sobie biedny człowieku pytanie?

W normalnej sytuacji garnek trafiłby do śmieci,  TŻ nawet by się nie zorientował, że nagle w kuchni zabrakło 1 garnka. Chociaż TŻ mało interesuję się domowymi sprawami, można być szczęśliwym, że w ogóle wie gdzie jest kuchnia. Ale Mamusia to co innego, oczywiście rozpocznie od wizytacji kuchni i sprawdzi czy za lodówką nie ma kurzu, czy łyżki są wypolerowane i czy jej cudowny garnek stoi na honorowym miejscu. Więc raczej nie mogę powiedzieć, że został ukradziony przez złodzieja kuchennych akcesoriów. Mogę?

Cóż w tej sytuacji oczywiście trzeba garnek ratować. Szorowanie mleczkiem, nawet pastą BPH, nie przynosi żadnych efektów, oprócz połamanych paznokci. Internetowe pomysły nie dał rady, więc zaczęłam obdzwaniać rodzinę, przyjaciół, znajomych, sąsiadów i rodzinę sąsiadów. W pewnym momencie uświadomiłam sobie, że rozmawiam z cioteczną babką sąsiadki mojej fryzjerki ale dalej nie odkryłam jak uratować przypalony garnek. Jednak z tych kilkudziesięciu rozmów wychwyciłam kilka ciekawostek. I tak najpierw przez kilka godzin garnek moczył się w wodzie  z octem, potem gotowałam w nim wodę z proszkiem do prania, a następnie do późnych godzin wieczornych ryż. Tak ryż! To najlepszy możliwy środek, przez kilka godzin gotujemy ryż (oczywiście na wodzie), cała spalenizna pięknie schodzi. TŻ nie doczekał się obiadu ale przynajmniej wizyta teściowej przebiegła pomyślnie, nawet nie zauważyła, że jej ukochany garnek o mały włos nie wylądował w  śmietniku.

J.P

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Informacje zwrotne w linii
Zobacz wszystkie komentarze