Spotkać je można na ulicach, w parkach, na śmietnikach i w piwnicach. Bezdomne koty to widok często spotykany, dla nich zbliżająca się jesień i zima to jeden z najtrudniejszych okresów w roku.

O tym, w jaki sposób można rozwiązać lub przynajmniej zminimalizować problem bezdomnych kotów w przestrzeni miejskiej rozmawialiśmy z Giżyckim Stowarzyszeniem Brat Kot – organizacją, która niesie pomoc dla naszych kocich przyjaciół. Opowiedzieli nam o swojej codzienności, metodach i wyzwaniach, które wiążą się z dobroczynną aktywnością.

Lubicie pomagać? Sprawdźcie nasz wywiad! Z członkami Giżyckiego Stowarzyszenia Brat Kot rozmawia Piotr Tomasz Suchta.

Czy w Giżycku jest duży problem z bezdomnymi kotami?

Największy problem z bezdomnymi kotami jest na działkach. Tam jest najwięcej dzikich kotów, które nie są sterylizowane i się rozmnażają. Ludzie je dokarmiają, ale jest duży problem ze złapaniem ich, gdyż często są nieoswojone i bojące się ludzi kociaki. W samym mieście z roku na rok jest coraz lepiej. Ciągle działamy i edukujemy ludzi. Sterylizujemy kotki i kastrujemy kocury, dzięki temu nie rozmnażają się. Trzeba jednak mieć na uwadze to, że zawsze będą w mieście koty, które żyją sobie gdzieś obok. Takim zwierzętom właśnie pomagamy my.

Jak pomagacie kotom, czego najczęściej potrzebują te zwierzęta?

Staramy się pomagać każdemu kotu, który tej pomocy potrzebuje. Najczęściej są to koty chore, powypadkowe, porzucone, najczęściej są to kociaki, które straciły matki. Łapiemy dzikie kotki i kocury, sterylizujemy, kastrujemy, leczymy i wypuszczamy w miejsce bytowania pod opiekę opiekunów społecznych.

Od kiedy działa Stowarzyszenie Brat Kot? Skąd pomysł na założenie organizacji?

BRAT KOT pojawił się w 2013 roku najpierw jako stowarzyszenie zwykłe, w 2014 jako rejestrowe, a od 2017 roku jest Organizacją Pożytku Publicznego. Początki były skromne, skrzyknęło się kilkunastu społecznych karmicieli bezdomnych kotów i postanowili zrobić dla tych zwierząt coś więcej. Na lokalne schronisko (dziś już nieistniejące) nie można było liczyć, bo z jakichś powodów przyjmowało wyłącznie psy.

We wstępnym okresie środowisko zwierzolubów konsolidowało się, robiliśmy zbiórki karmy, budowaliśmy dla kotów domki na zimę, niestety przy oporze np. lokatorów osiedli, a nawet niektórych administracji. Stało się jasne, że trzeba wciągnąć do współpracy lokalny samorząd i wpłynąć na poprawę rozumienia praw zwierząt przez mieszkańców.

Ogromnym problemem była wtedy liczba kociąt porzucanych w mieście, więc kiedy stowarzyszenie zaczęło się rozwijać, nazwa programu: Kociętnik wypłynęła tak jakoś sama z siebie. Z biegiem czasu w programie zaczęły pojawiać się wszystkie koty potrzebujące ludzkiej pomocy, opieki, pielęgnacji, więc również i dorosłe.

Ile osób liczy wasz zespół? Czy z kimś współpracujecie?

Ciężko określić stałą ilość osób, ponieważ to stale się zmienia. Jest dwóch stałych pracowników w kociętniku. Są również członkowie naszego stowarzyszenia, którzy pomagają. Mamy wielu wolontariuszy, którzy w miarę swoich możliwości czasowych również pomagają. Współpracujemy z placówkami oświatowymi (szkoły, przedszkola), mamy pomoc z różnych organizacji charytatywnych oraz młodzieżowych, min. Hufiec Pracy Giżycko, Rotaract Giżycko, MOS Giżycko. Mamy kontakty z innymi Stowarzyszeniami działającymi na rzecz zwierząt z naszego powiatu i województwa.

Jakie jest najlepsze wspomnienie związane z dobroczynną aktywnością, a jakie najgorsze?

Dobrych wspomnień jest bardzo dużo, a złych nie chcemy pamiętać. Dobro tkwi w każdej bezinteresownej pomocy, w każdej zbiórce karmy, w każdej aktywności – bo każdy pomaga jak umie: jeden bierze do domu kociaczka i karmi go butelką, drugi służy transportem, trzeci pomaga w remoncie, czwarty pracuje na stoisku, gdy sprzedajemy ofiarowane BRATU KOTU przedmioty. Każdy może być pomocny!

A trudne chwile… To przede wszystkim hejt pochodzący od ludzi, którzy uważają, że wszystko zrobiliby lepiej, choć nigdy nie prowadzili ani takiego programu, ani Organizacji Pożytku Publicznego. Do przezwyciężenia bywają też – i są trudne – zawiłości prawne. Bywa też, że nasz entuzjazm w kontakcie z instytucjami wypada mocno niesymetrycznie… Ale kropla drąży skalę.

Realizujecie autorski program „Kociętnik”, proszę o nim opowiedzieć naszym Czytelnikom.

” Kociętnik” to po prostu dom tymczasowy dla kotów. Tu staramy się zapewnić naszym podopiecznym jak najlepsze warunki zbliżone do warunków domowych. Wszystkie nasze kotki są po przejściach. Leczymy je, sterylizujemy, oswajamy, uczymy dobrych manier – jeśli można to tak określić. Wszystkie przygotowujemy do adopcji i później szukamy im nowych domów. Często ludzie myślą, że jesteśmy schroniskiem i można nam przynieść każdego znalezionego kota. Niestety ograniczona ilość miejsca, ograniczone fundusze nie pozwalają nam na to. Dlatego też priorytetem są koty chore, powypadkowe, maluszki mleczne bez matek, takie, które potrzebują naszej natychmiastowej pomocy. Takie koty, które sobie nie radzą ” na wolności”. Wyłapujemy także i sterylizujemy dzikie koty. Po zabiegu, gdy dojdą do siebie, wracają w swoje miejsce bytowania. To bardzo ważne, by zapobiegać rozmnażaniu się takim wolnożyjącym kotom.

Czy jesteście w stanie określić ile kotów, otrzymało od Was wsparcie?

Od początku działania przez nasze ręce przeszło około 1300 kotów. Ponad 630 kotów znalazło stały dom. Część kotów wróciła do swojego miejsca bytowania po wykonanym zabiegu lub po przebytym leczeniu.

Skąd biorą się te zwierzaki? Znajdujecie je, czy może ktoś je przynosi?

Skąd się biorą? To bardzo trudne pytanie. W skrócie można powiedzieć, że od nas … ludzi. Bezdomność zwierząt wychodzi z domów. Koty porzucane z różnych powodów, kocięta znajdywane na śmietnikach. Na szczęście są ludzie o wielkich sercach, którzy nam pomagają, mieszkańcy miasta, jak również przyjezdni, zgłaszają kota w potrzebie, wtedy działamy wspólnie, zależnie od sytuacji. Jeśli aktualnie jesteśmy niedostępni – bo i tak się zdarza- wtedy jest straż miejska, która nam pomaga. Koty chore, powypadkowe, muszą najpierw trafić do weterynarza, a my zaopiekujemy się zwierzakiem później, gdy będzie po badaniu czy zabiegu. Współpracujemy na bieżąco z lekarzami weterynarii. W przypadku małych kociąt, które ze względów epidemiologicznych powinny przez jakiś czas być z dala od innych zwierząt, chętnie korzystamy z pomocy osób, które je znalazły, jeśli tylko chcą współpracować, tworząc dom tymczasowy. Tak często zostaje się naszym wolontariuszem i członkiem stowarzyszenia. To ważne, bo sami nie dalibyśmy rady obsłużyć wszystkich kociąt jakie pojawiają się od kwietnia do października. To bardzo ciężka praca. Może nie tyle fizycznie ile psychicznie, ale dajemy radę.

Jak waszym zdaniem można rozwiązać lub przynajmniej zminimalizować problem bezdomności kotów?

Kluczowy jest tutaj udział miasta w zadaniu, jakim jest zapobieganie bezdomności zwierząt. To zresztą jest zadanie własne każdej gminy, więc współpraca miasta z taką organizacją jak nasza jest zrozumiała i słuszna. My dajemy całe nasze zaangażowanie i doświadczenie, edukujemy, organizujemy, od miasta oczekując środków, które to zaangażowanie uzupełnią tak, by można było naprawdę zapobiec bezdomności, zwierząt. A to znaczy, ściślej, ich cierpieniu, niekontrolowanemu rozrodowi, okrucieństwu i fatalnym wzorcom, jakie daje młodemu pokoleniu lekceważenie praw i potrzeb zwierząt. Jeśli ta współpraca jest dobra, pełna zrozumienia, to na efekty nie trzeba długo czekać.

Na koniec, zbliżają się chłodne miesiące, czyli najtrudniejszy okres w roku dla bezdomnych kotów. Jak możemy pomóc takim zwierzętom? Czy mieszkańcy w jakiś sposób mogą wesprzeć wasze stowarzyszenie, czego potrzebujecie najbardziej?

Zima jest jedną z gorszych pór roku dla bezdomnych zwierząt. Często padają one ofiarami wychłodzenia lub głodu. Chcąc pomóc bezdomnym kotom, udostępnijmy im jakiś kąt na schronienie. Może być to domek na działce, garaż, budka postawiona pod balkonem. Jak już dokarmiamy koty, pamiętajmy o tym, aby karma i woda były ciepłe, koc lub inne posłanie suche i osłonięte przed opadami oraz wiatrem.

Jeżeli chodzi o stowarzyszenie, przyjmujemy każdą pomoc. Karma mokra i sucha przyda się w każdej ilości. Często wymieniamy posłania, więc koce, ręczniki ewentualnie kołdry lub poduszki.

Obecnie zmieniamy lokal na większy, aby naszym podopiecznym było lepiej i mamy zapotrzebowanie na materiały do remontu oraz nowe drapaki. Jeżeli ktoś wymienia na nowe, my z chęcią przygarniemy te stare. Opał, również się przyda na nadchodzącą zimę.

Dziękuję za rozmowę.