Celnicy podczas kontroli samochodu marki Chrysler Voyager, którego kierowcą był obywatel Polski, odkryli nietypową próbę przemytu.
To co zaskoczyło celników to dziwne zachowanie psa służbowego gdy tylko podszedł do pojazdu. Gdy otworzyli drzwi auta, zapach wskazywał na tylko jeden rodzaj towaru – ryby.
Kierowca najpierw przyznał, że przewozi 80 kg świeżego sandacza. W trakcie wydobywania ryb z podłogi i dolnej części bagażnika, mężczyzna przyznał, że ma trochę więcej – 100 kg ryb. Gdy funkcjonariusze wyjęli całą partię towaru i dokładnie zważyli okazało się, że jego deklaracje trzykrotnie minęły się z prawdą, bowiem próbował on przewieźć 314 kg świeżego niepatroszonego sandacza. Wartość rynkowa sandacza to ponad 5,5 tys. złotych. Całą partię ryb przekazano do zniszczenia.
Według przepisów do kraju można wwieźć 20 kg patroszonej ryby.
Źródło: Izba Celna Olsztyn
Zamiast oddać ludziom w potrzebie to nasze służby niszczą. Paranoja.
Takie przepisy max 20 kg można przywieźć. W głowie się nie mieści tyle ryby.
Jak to do zniszczenia??!